Z imprezą pod tajemniczą jakby nie było nazwą Truskawisko, zetknąłem się w 2016 roku, wtedy wspólnie z Tomaszem Stube, wytaczając trasę do pierwszej edycji CABRIO POLAND natknęliśmy na się dworek a raczej plac przed dworkiem w okolicy Witkowa, pełen pięknych klasycznych i zabytkowych pojazdów, ich właściciele leniwie jak na nas popijali kawę, zajadali ciasto i rozmawiali nie bacząc na naszą obecność. Po 30 min. obcowania z nimi, z tą motoryzacją i atmosferą która nas zaskoczyła, wyjechaliśmy z przekonaniem, że chcemy czegoś innego, ale to co zastaliśmy jest mega fajne! Bezapelacyjnie.
Minęły dwa lata i znajomy dzwoni do mnie z zaproszeniem by wziąć udział w roli pilota bo jedzie na…Truskawisko. Wziąć udział a nie organizować?! Dobry pomysł, zgodziłem się z radochą, bo zwykle staję po drugiej stronie barykady. Start imprezy odbywał się w miejscu dobrze znanym miłośnikom zarówno klasycznej motoryzacji jak cabrioleciarzom, Pałac Czerniejewo a dokładnie plac przedpałacowy, który był wypełniony zabytkowymi i klasycznymi autami i…dźwiękami z prawdziwej kataryny! 10/10
Na każdym kroku czuć było pasję, i to właśnie o niej napiszę kilka słów. Żyję z przekonaniem, że nic w życiu nie wydarzy się wyjątkowego jeśli nie uczynisz tego z pasji, to ona nadaje wyjątkowości, prozaicznej zbiórce plakatów ze „Świata Młodych”czy starych lamp do roweru, to ona powoduje, że otwierają się pokłady emocji do tego stopnia, że zapomina się o teraźniejszości, tzw. bieżączce życia codziennego.
Podczas tego niedzielnego wypadu, tę pasję, było czuć na każdym kroku, dziadkowie z wnukami, całe rodziny wielopokoleniowo brały udział w dyskusjach nad… autami! Truskawisko pozwoliło mi poznać ludzi żyjących pasją do motoryzacji podobnie jak my żyjemy cabrioletami, takich, dla których każdy, nawet najmniejszy element w ich samochodzie miał szczególne znaczenie. Cudne, tak wiem, cudna to jest woda z Lichenia, ale powtórzę cudne, było przeżycie gdy dojechaliśmy z ekipą do wsi Ławki. Myślicie wtf? Gdzie do cholery jest wieś Ławki, nie przejmujcie się, ja też nie wiedziałem, że wieś Ławki istnieje, dla jasności za Wikipedia (Ławki – wieś w Polsce położona w województwie wielkopolskim, w powiecie gnieźnieńskim, w gminie Trzemeszno. W latach 1975–1998 miejscowość administracyjnie należała do województwa bydgoskiego. Miejsce narodzin Hipolita Cegielskiego).
Po zaparkowaniu naszych aut, załogami zostaliśmy zaproszeni na poczęstunek, ale to było coś więcej, pełne stoły wypieków „własnej roboty” drożdżowych ciast od wyboru smaku do koloru, uśmiech starszych Pań które tym zarządzały, tzw. „dżemik ze świnki” z ogórkami i wszechobecna atmosfera domowych spotkań-kosmos! Nie chodzi tutaj o samo jedzenie a to co ludzie którzy nas podejmowali wytwarzali wokół siebie, dziękować należy, że są jeszcze ludzie na świeci którzy potrafią budować takie relacje. Przed wyjazdem z Ławek podszedł do nas mężczyzna pytając czy nam się u nich podobało i czy wszystko smakowało?! Mówił, że teraz przez 100 lat nikt do nich nie przyjedzie tyloma pięknym autami! Możecie sobie to wyobrazić?! To dla takich chwil z pewnością organizatorzy robią te imprezy, dla tych emocji i przeżyć. Odebrało mi mowę.
Na trasie było jeszcze wiele atrakcji i konkurencji, zagadki historyczne, próby zręcznościowe, topograficzne rebusy, jednym słowem cała niedziela pełna wrażeń, ale jak wszystkie zdradzę, to może nie być tego elementu zaskoczenia w przyszłym roku.
Podsumowując, Truskawisko to pomysł na bardzo przyjemne spędzenie soboty w gronie sympatycznych ludzi pełnych pasji i miłości do swoich maszyn, jestem pewien, że będę na kolejnym Truskawisku za rok, nawet gdybym miał przylecieć na żelazku (bo wciąż nie ma swojego klasyka a Z3-ójka będzie miała dopiero 22 lata). Wojtkowi Jórdze (obym nie skopał nazwiska) i Tomaszowi Kaczorowi, który zaprosił mnie w roli pilota! Piękne dzięki.