Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Łap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj.
Mark Twain
Na pytanie skąd pomysł na organizację wypraw cabrio, jak nic sięgnąłem do najgłębszej długo skrywanej półki, czyli do książek z dzieciństwa… Pablo Neruda powiedział kiedyś cyt: „Powoli umiera ten, kto nie podróżuje, ten, kto nie czyta…” Cóż, trudno zaprzeczyć, pierwsze wielkie przygody przeżywałem na kartkach książek Hanny Ożogowskiej, Zbigniewa Nienackiego, czy Seweryny Szmaglewskiej, zresztą słynne w 80’ych latach „ Czarne Stopy” pchnęły mnie, na szczęście jak się później okazało w ręce Andrzeja Janki, najlepszego drużynowego 4 GDH im. Baonu Zośka, jakiego mogliśmy sobie wtedy wymarzyć. Coż to były za piękne lata, co tydzień pod namiotem, w lesie, biegi na orientację przeprawy linowe, wspaniały czas. Nie ma też co tego ukrywać, że w domu wtedy się „ nie przelewało” albo może bardziej idąc ku prawdzie, z pensji pielęgniarskiej mojej matki niewiele można było zdziałać, dobrze pamiętam przynoszone w ramach oszczędności w tzw. kocherkach obiady ze szpitala, dlatego najlepszą przepustką do wielkich przygód które były na wyciągnięcie ręki i wykraczały poza osiedlowe podwórko, był książki.
Lochy, podziemne korytarze, zamkowe alkowy, kopalnie złota i wiele innych stały się początkiem czegoś nowego, ale dla większości dziś trzydziestoparo-czterdziestoparolatków to powrót do przeszłości z odrobiną sentymentu. O tym jak wypadła pierwsza „WYPRAWA SZLAKIEM TWIERDZY SZYFRÓW” jako organizatorowi nie wypada opowiadać, choć patrząc przez pryzmat zainteresowania drugą wyprawą, trafiliśmy w 10-tkę, trafiliśmy, bo wyprawa to również zasługa ludzi którzy ją poprowadzili, ja tylko byłem „brzuchem” operacji i cieszymy się, że i Wam się spodobało! Przecież wiadomo, że najlepsze przygody są w cabrio!
Dziękuje, że mogę z Wami spełniać swoje marzenia!